Do czego zdolna jest mama
Odkąd zostałam mamą potrafię zaskoczyć samą siebie. Polubiłam czynności, których wcześniej nie znosiłam, polubiłam gotowanie i pieczenie ciast. W ciągu ostatniego miesiąca zrobiłam coś, o czym wcześniej nawet bym nie pomyślała - zrobiłam trzy torty urodzinowe: dla Mamy, dla Adasia i w ostatni weekend dla Julusia.
Julcio już kilka miesięcy temu zażyczył sobie coś bardzo nietypowego - tort z Rafciem Śrubką, jednym z bohaterów nowej bajki. Nie mogłam go zawieść i zamówiłam taki tort. Wiedziałam, że skoro nie mam nawet najmniejszego doświadczenia - nie stworzę synkowi wymarzonego ciasta urodzinowego. Ale nie zamierzałam rezygnować z własnego wypieku :)
Torcik z Rafciem Śrubką miał być na przyjęcie dla dzieci, dla kolegów i koleżanek z przedszkola. A ponieważ urodzinki robimy również dla rodziny, to mogłam przygotować drugi torcik w domu.
We wrześniu ćwiczyłam. Okazji nie brakowało, ponieważ w połowie miesiąca moja mama obchodziła swoje urodziny, a kilka dni później pięć latek kończył mój siostrzeniec Adaś. Oboje dostali torcik :)
Każdy z nich był zupełnie inny, w innym stylu i innym smaku. Mama dostała elegancki tort obłożony różową masą cukrową i koronką, a w środku był ciemny biszkopt przełożony masą śmietanową i wiśniami. Torcik Adasia to biszkopt z masą śmietanową, mascarpone i masą krówkową, a na zewnątrz dużo słodkości.
I może torty nie były idealne, jak te z cukierni czy Pinteresta, ale oby dwa wyszły piękne i co najważniejsze były pyszne.
Nabrałam odwagi :) Teraz podziwiam osoby, które robią torty na co dzień. Sama się przekonałam, że jest to niełatwa i czasochłonna praca, ale jest też bardzo przyjemna - szczególnie kiedy osiągamy zamierzony efekt.
Robiąc pierwszy tort - dla Mamy co chwilę zaglądałam do ściągawek w sieci. Zapisałam się do kilku grup na Facebooku i tam szukałam pomocy na nurtujące mnie pytania: "Jak położyć masę cukrową?", "Czym przełożyć tort?", "Jak zrobić masę maślaną?", "Co to jest drip?". Myślę, że bez pomocy dziewczyn z grup byłby mi znacznie trudniej. Nie wiedziałabym od czego zacząć i jakich użyć składników. Nie miałam żadnych gadżetów ani pomocy do robienia tortów, a moja jedyna stolica to mała silikonowa nakładka w formacie A4. Nie było łatwo, ale dałam radę :)
Przed urodzinkami Julusia przygotowałam się lepiej. Dwa tygodnie wcześniej ulepiłam misia z masy cukrowej, zaplanowałam sobie jaki będzie środek tortu i wyposażyłam się w pomoce do wykonania ciasta. Zamówiłam łopatkę to rozcierania kremu śmietanowego i masy maślanej, radełko do odcięcia nadmiaru masy cukrowej, literki do wykonania imienia na torcie, packę do wygładzenia masy. Jeszcze czekam na dużą silikonową stolnicę Tescoma, którą z pewnością przyda się szczególnie w okresie świątecznym.
Na rodzinne urodzinki Julusia wymyśliłam sobie niebieski tort z misiem i kolorowymi dodatkami. W środku biszkopt przełożony masą śmietanową z mascarpone i masą krówkową.
Zaczęłam od nasączenia biszkoptów herbatą z cytryną. Później pierwsza warstwa masy złożonej ze śmietanki 30% i serka mascarpone. Do rozcierania masy użyłam nowej łopatki Tescoma. W tym momencie przekonałam się, że profesjonalny sprzęt znacznie skraca czas pracy :) Na białą masę nałożyłam gotową masę korówkową i kolejny biszkopt, który tak samo obłożyłam.
Ponieważ chciałam tort udekorować masą cukrową, musiałam posmarować go wcześniej masą maślaną, która miała chronić lukier przed rozpuszczeniem. Do zabezpieczenia tortu "tynkiem" użyłam tej samej łopatki Tescoma. Jak się okazało jedna łopatka zastąpiła mi nóż, łyżki i linijkę, których wcześniej używałam podczas smarowania tortu masą.
Chciałam, żeby na torcie było napisane imię - JULEK i literki wycięłam z masy cukrowej. I pomimo tego, że był to najłatwiejszy element tworzenia tortu, to zeszło mi z nim najdłużej. Kiedy Julcio zobaczył wykrawacze z literkami Tescoma od razu zaczął zabawę. Przekładał literki, liczył je, układał kolorami, aż wreszcie ułożył swoje imię i pozwolił mi dalej pracować :) Wycięłam literki i kolorowe kropki.
Kiedy dekoracje były gotowe, wyjęłam z lodówki schłodzone ciasto. Masa maślana była już dość twarda i gotowa do pokrycia lukrem plastycznym.
Lukier (czyli masę cukrową) trzeba wcześniej ugnieść, żeby była miękka i plastyczna. Jeśli jest zbyt twarda - można dodać odrobinę wody, jeśli zbyt miękka - cukier puder.
Masę rozwałkowałam na grubość około 4 mm. Używałam plastikowego wałka Tescoma i dzięki niemu nie walczyłam już z przyklejającą się masą. Przy torcie dla mamy miałam klasyczny drewniany wałek i niestety lukier na nim pozostawał. Można temu zaradzić podsypując masę cukrem pudrem, jednak nie tak łatwo jest się później pozbyć białych plam.
Wbrew pozorom rozłożenie masy cukrowej na torcie wcale nie jest takie trudne. Żeby nie tworzyły się falbanki trzeba delikatnie naciągać masę i powoli przykładać ją do brzegów tortu. Wygładzenie tortu ułatwiła mi packa cukiernicza Tescoma.
Trudności jakie mi towarzyszyły podczas przygotowywania tortu i dla mamy i dla Julcia związane były też z wykończeniem dołu tortu. Tym razem masę odcięłam specjalnym radełkiem, wcześniej robiłam to nożem i było zdecydowanie trudniej. Tort mamy ozdobiłam koronką cukrową, a na dole Julcia tortu pojawiła się falbanka (wycięta również radełkiem) i delikatne motylki.
Kiedy torcik był już obłożony niebieskim lukrem, zabrałam się za dekoracje. Na górze przykleiłam literki tworząc imię synka, a po bokach kolorowe kropki. Wszystko przyklejałam na białko jajka. Obok literek posadziłam tez białego misia w szaliczku - moją pierwszą, samodzielnie wykonaną figurkę z masy cukrowej.
Torcik wyszedł bardzo ładny, choć nie jest idealnie równy i dopracowany jak te, które wyszły prosto od cukierników. To mój trzeci tort w życiu i jestem bardzo zadowolona z efektu. Najbardziej cieszy mnie to, że się podobał i bardzo smakował Julciowi i najbliższym :)
Poza torcikiem przygotowałam też babeczki, które rozeszły się błyskawicznie :)
Jeśli zastanawiacie się czy warto samemu przygotować takie słodkości, czy dacie radę - nie wahajcie sie :) Spróbujcie wcześniej, żeby wiedzieć jak zacząć, co przygotować, ile czasu na to poświęcić. Już teraz mogę powiedzieć, że warto wyposażyć się w te podstawowe gadżety cukiernicze - znacznie ułatwiają pracę i pozwalają zaoszczędzić dużo czasu. Ja zdecydowałam się na produkty marki Tescoma i jestem z nich bardzo zadowolona. Zamówiłam jeszcze stolnicę i już nie mogę się doczekać kiedy ją wykorzystam :)
Podziwiam Cię niezmiernie, bo we mnie bycie mamą, aż tak wielkich zmian nie dokonało. Wciąż próbuję dogonić moje poprzednie życie i połączyć je z tym obecnym :)
OdpowiedzUsuńDla rodziny mama jest w stanie zrobic wszystko
OdpowiedzUsuńMam znajomą, która potrafi robić takie cuda - bez masy lukrowej, której obie nie cierpimy. ;) Nie mam pojęcia, jak jej się to udaje, ale jej wyroby to prawdziwe dzieła sztuki. Ciebie też podziwiam - dla mnie pieczenie ciast to katorga. :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze sto lat. Tort wyszedł super :)
OdpowiedzUsuńJa też nie raz zastanawiam się na co ja przed macierzyństwem przetrwoniłam tyle wolnego czasu :-) Kiedyś sobota to udręka, teraz z trójką dzieci i pracą wszystko ogarniam i jeszcze wolny wieczór jest by z mężem oglądnąć film :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
swiatwedlugmoichdzieci.blogspot.com